czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 4 "Ostatnia nocka"

Muzyka do rozdziału: http://www.youtube.com/watch?v=h1XTcLaSUcY
Obudziły mnie, jak prawie co dzień, kłótnie Wiktorii z jej bratem. Ten mały debil nie potrafi się ogarnąć? Z rana coś wymyśli i się dziwi, że mama się na niego drze.
Tak wygląda przeciętny dzień w tym domu.
Dzień wyjazdu zbliża się coraz bardziej. Pozostały już tylko dwa dni. Dziś i jutro. W domu robi się coraz bardziej pusto. W pokoju Wiktorii i moim stoi już tylko łóżko i szafa, którą dzisiaj pakujemy jako ostatnią rzecz z tego pokoju. Ma na jej drzwiach od strony wewnętrznej mnóstwo podpisów klasy, masę plakatów itd. No, trochę przeżyły z tą szafą.
A co ja zabieram ze sobą? Trochę ciuchów, produktów kosmetycznych, rzeczy, bez których nie potrafiłabym żyć. Ale to nie wszystko. Zabieram ze sobą też wszystkie dobre wspomnienia, ale uczepią się mnie też te złe. Tak to już jest.
Wiktoria kręci się już po domu, z kuchni dobiegają zapachy śniadania. Każdy już chodzi. Przyzwyczaiłam się, że ja budzę się ostatnia, ale jest to dla mnie najbardziej korzystne. Spojrzałam na zegar na ścianie. Wskazywał on godzinę dziewiątą jedenaście. No to zdałoby się wstać. Rozsypię się i cały dzień będę chodzić jak zombie. Już chyba wystarczająco ludzi straszę.
No to wstałam (czyt.: zwlokłam się) i skierowałam swoje zwłoki do łazienki. Zanim to zrobiłam wzięłam z mojej torby jakieś ciuchy. Były to krótkie spodenki i biały (od razu dodam, za duży t-shirt) z maską KaeNa i dużym napisem "Od kołyski aż po grób". Włosy związałam w luźnego koka i wzięłam swój telefon raz sprawdziłam facebooka. Znowu like pod profilowym. I ach ten spam komentarzami. Takie dorosłe.
Jak mi się nic nie chce. Mogłabym cały dzień dzisiaj spać, albo po prostu siedzieć na dupie. Jednak w tym domu się tak nie da. Szczególnie, kiedy mieszka w nim nijaka Wiktoria. Wtedy to se pomarzyć człowieku możesz. Nie pozwoli ci chociaż przez jeden dzień nic nie robić, musi cię gdzieś wyciągnąć. Na spacer po torach, na plac, żeby się po prostu pohuśtać czy co kolwiek innego, za szkołę po nie wiem jakiego chuja, czy na trampolinę. Ona nawet na niej nie skacze tylko siedzi, leży, albo ja se siedzę, a tamtej się nagle zachciało skakać i podskakuję na wysokość półtora metra. Także dzień w tym domu jest bardzo kreatywny. Wsadziłam telefon do kieszeni i poszłam do kuchni. W drodze spotkałam ciocię z wujkiem, gdzieś się szykowali. Boże, dzięki! Jadą gdzieś i zabierają ze sobą Damiana. Kocham tych ludzi!
W kuchni zastałam Wiktorię, która robiła herbatę. Włączone było radio, a w nim leciała lista "RapTime Top 10". Tych ludzi też kocham. Na pierwsze miejsce dali KaeN - Kartka z pamiętnika.
-Siema - powiedziałam zalewając wody do szklanki. Po nocy zawsze mnie suszy.
-Elo - powiedziała pijąc naszykowany przez siebie napój.
-Jakie masz na dzisiaj plany? - spytałam bo miała dobry humor. Lepszy, niż zwykle, a jest to osoba, która zawsze michę cieszy.
-O 12:00 idziemy z Natalią połazić po lesie, żeby dać jakieś zdjęcia na facebooka z ostatnich dni w Polsce. Dzisiejszy dzień do 14:00 spędzamy z nią, potem dochodzą do nas Fryt, Patryk, Filip, twoja Duśka, Daria i twój chłopak - powiedziała wkładając szklankę do zlewu.
-A tobie znowu o co? Który tym razem? - jak nie mówią o jednym, to o drugim. Zaskakujący jest fakt, że o wiadomości, że mam chłopaka, dowiaduję się ostatnia. Fajnie co nie?
-Błażej
-A ogarniesz ty się?
-No weeź. Każdy wie, że wy coś ten. Przede mną tego nie ukryjesz. To było widać, odkąd przyjechałaś na początku wakacji. Zawsze mieliście o czym gadać, ciągle się śmiałaś, a nikt nie ma pojęcia dlaczego, ale często, a raczej zawsze w jego obecności. Weź nie udawaj, że tego nie widzisz
-No właśnie nie widzę - powiedziałam. -Podaj mi chociaż trzy powody, dlaczego mam tobie i reszcie uwierzyć - dodałam.
-No to tak - zaczęła. -Po pierwsze: zawsze śmiejesz się z jego żartów, które tylko ty rozumiesz, często do siebie piszecie i zawsze się cieszysz, on chyba też, kiedy wychodzimy w tym składzie - powiedziała.
-Mocne argumenty - przyznałam. Tylko że każdy podawał te same. -Ale i tak zawsze będę powtarzała to samo: UWAŻAM GO TYLKO ZA PRZYJACIELA, ON MNIE TAK SAMO. I on ma już 17 lat. Ja przypominam, że ja nadal 13 i coś tego nie widzę
-Ale to nie wszystkie moje argumenty - powiedziała najwyraźniej zadowolona.
-Aż się boję - weszłam jej w trakcie wypowiedzi.
-To mówi już prawie połowa wsi. I jego koledzy także - zaskoczyła mnie.
-Zaskoczyłaś mnie - przyznałam. -Ale: skąd ty to wiesz, że oni też tak mówią, czy mówili to przy tobie, czy się dowiedziałaś? - ciągle zasypywałam ją pytaniami, z których szybko się wydostawała.
-Jak ostatnio, przed wiadomością, że się wyprowadzamy, przyjechałaś i byłaś zajęta rozmową z twoją przyjaciółką Darią, jeden Mateusz powiedział do Błażeja "My wiemy, że ty bajerujesz tą młodą przez sms'y" - uśmiechnęła się głupio, jakby była pewna, że już wygrała.
-Aha, okej... - powiedziałam zaskoczona. -Ale zaraz - dodałam szybko. -Skąd oni do cholery mieli jego telefon? Oni czytali nasze sms'y?! - no to będzie wpierdol.
-No jeden gościu z jednej strony, drugi z drugiej i "dawaj telefon". Co ty dwóm zrobisz?
-No to będzie wpierdol - powiedziałam głośno swoje myśli i wyciągnęłam swój telefon.
-Gdzie dzwonisz? - spytała.
-A jak myślisz? - odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie, słysząc w słuchawce sygnał.
-Orange, poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału.
-Poczta. - powiedziałam. Świetnie. Chwila i cała wieś będzie myślała, że jesteśmy razem. Rozniesie się tutaj, ktoś, kto ma kontakt ze Świerżami, przyniesie to na moje osiedle i tyle będzie. Usłyszałam dźwięk swojego telefonu, który dzwonił, a poznałam to po piosence "Kartka z pamiętnika". Wyciągnęłam telefon z nadzieją, że wiecie, kto dzwoni. Moje nadzieje okazały się złudne. Była to Ada.
-Siema, tasiemcu! - tak mnie nazywa. Uwielbiam to.
-Siema, owsiku! - odpowiedziałam i wyszłam do salonu i usiadłam na fotelu, krzyżując nogi.
-Mam dla ciebie njusa, wies?
-Spodziewam się, ale mów - powiedziałam zainteresowana tym, co chciała i jakiego "njusa" miała mi do powiedzenia.
-O 14:00 jedziem do ciebie, tasiemcu
-Wiem - ach, jaka ja mądra.
-Skąd? - zdziwiła się. Wiktoria ją wyprzedziła.
-Wiktoria
-Oooooooo... A ja chciałam ci zrobić niespodziankę... - powiedziała smutnym głosem. -Pola!
-Co ona znowu robi?
-Wiesz, muszę kończyć. Pola mnie bije - powiedziała.
-Dobra, to do zoba o 14:00
-A jak, tasiemcu - w tle usłyszałam śmiejące się dziecko. Ta, to na pewno Pola.
-No dobra, idź, owsiku, bo ten mały ktoś cię pobije i nie przyjedziesz
-No, to siema
-Siema - rozłączyłam się i zaczęłam zastanawiać, co będę robić przed przyjściem Natalii. Szybko wpadłam na pomysł. Poszłam do pokoju i z mojej torby wyciągnęłam mój zeszyt, w którym piszę moje myśli grubym ołówkiem. Tym razem napisałam "Dziękuję osobom, które swoją głupotą sprawiają, że mam jakąś radochę z życia".
Półtorej godziny później
Wierzcie mi lub nie, ale taki rysunek robi się całkiem długo. Szczególnie, kiedy tekst nie jest krótki. Od piętnastu minut leżałam na kanapie ze słuchawkami. Zatopiłam się w idealnym świecie muzyki, w którym nie ma idiotów. Jest to idealny świat, w którym polscy raperzy ukazują piękno tego kraju. To nie tylko polityka. To także ludzie, muzyka, miasta. Hip-Hop to osobna kultura, a rap jest jej częścią, która ma własną politykę.
Ktoś zaczął mną trząść, wyrywając mnie ze słodkiego stanu słuchania Zbuka - Witam cię w Polsce.
-Wstawaj, idziemy - powiedziała rozpromieniona Wiktoria.
-Już lecę - powiedziałam i podniosłam dupę. Ruszyłam na przedpokój, w którym czekała uśmiechnięta Natalia. Była ubrana w krótkie spodenki i białą bokserkę z niebieskim napisem "BOOM!", na którą miała założoną rozpiętą koszulę w kratę, na nogach miała granatowe trampki, a włosy miała rozpuszczone.
-Siema - powiedziała ciągle uśmiechnięta.
-Siema - odpowiedziałam jej tym samym i zaczęłam się ubierać. Założyłam moje krótkie czarne vansy i przejrzałam się w lustrze, żeby wyglądać jak człowiek. Wyglądałam nie najgorzej, uznałam więc, że tak mogę wyjść. Wiktoria, jak to ona pół godziny przed przyjściem Naci siedziała w łazience. A wszystko po to, by z piżamy przebrać się w tak samo krótkie spodenki i białą koszulową bluzkę. Oczywiście make-up był konieczny. Rzęsy i błyszczyk. Ja się nie maluję i żyję. No jasne, co się komu podoba. Wyszłyśmy domu, ale najpierw sweet focia w lustrze z telefonu Wiktorii. Wszystkie były u niej w telefonie, wszystkie nam potem przesłała.
Jak było umówione, po dwóch godzinach dołączyli do nas Fryt, Patryk, Filip, Ada, Daria i Błażej. Najbardziej gadałam z ostatnimi trzema ludziami. Z nimi miałam najwięcej do gadania. Mieliśmy najwięcej tematów.
Patryk z Filipem musieli jechać do domu. Adę i ich odwiózł tata Ady, który przyjechał po pracy o godzinie 21:00. Z resztą siedzieliśmy jeszcze do 23. Jak zawsze wszyscy się odprowadzaliśmy. Strachem jest wracanie przez las, dlatego najpierw odprowadziliśmy Darię i Fryta bo oni oboje tam mieszkają, drogę do domu mają przez las. Potem resztą się odprowadziliśmy.
Coś czuję, że ostatnie dwa dni w Polsce będą niezapomniane.
_____________________________________
I co? Dzień wyjazdu zbliża się coraz bardziej :) Mam nadzieję, że się podobało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz