sobota, 21 grudnia 2013

Moja historia "Walka z uczuciami" cz. 2

Muzyka: click
Nienawidzę tego stanu, kiedy siedzę sama w domu i nie mam bladego pojęcia, co począć ze swoją osobą. Czuję się wtedy taka zbędna. Mój telefon milczy bo nie dzwonisz. Gdy nagle usłyszałam sygnał wiadomości oprzytomniałam. Odblokowałam ekran, totalne rozczarowanie. Znowu ten cholerny operator. Dlaczego zawsze wtedy, gdy czekam na jakiś znak od CIEBIE? Wiem, to tak desperacko brzmi. Ty w ogóle żyjesz? Nagle mój telefon zaczął zdzwonić. Zero nadziei, że to ty. Tylko się na tym zawiodę. Ale los chciał inaczej. Na wyświetlaczu pojawiło się twoje imię... Zdziwiona i ogarnięta wątpliwością, czy powinnam odebrać patrzyłam na telefon. Przecież tyle czekałam, aż w końcu dasz jakiś znak, że chociaż żyjesz. Postanowiłam oprzytomnieć i odebrać. Piosenka "Hotter Than Fire", która była moim dzwonkiem leciała już dobrą minutę, a przynajmniej coś około tego, ale czekałeś, aż odbiorę. Prawda? Wzięłam telefon do ręki i chcąc się przełamać przesunęłam palcem po ekranie, odbierając. Pytanie, czy dobrze zrobiłam?
-Słucham? - powiedziałam głosem całkowicie pozbawionym emocji. Żebyś nie był w stanie z niego wyczytać zupełnie niczego.
-Julita, masz może ochotę porozmawiać? - spytałeś, jakbyś się... bał? Ale czego?Co ja zrobię oprócz tego, że powiem, ze to mnie boli?
-Może mam, może nie. Nie wiem. Wszystko jedno - ty się jeszcze pytasz? Ja tygodniami siedzę i czekam, aż zadzwonisz, w jaki kolwiek sposób pokażesz, że chociaż trochę ci zależy, a ty pytasz. Powinieneś wiedzieć.
-To nie jest zbytnio rozmowa na telefon, ale chyba nie chcesz się ze mną widzieć...
-No właśnie ja też nie wiem
-Ale jest pewna sprawa... Ja jestem niedaleko, a właściwie to bardzo blisko
-Co? Nie - moje źrenice zrobiły się niebezpiecznie duże. Wiedziałam o czym mówiłeś. Znałam cię na tyle dobrze, żeby już skojarzyć.
-No to spójrz przez okno - powiedziałeś chwilę potem, gdy ja skończyłam. Szybciej wstałam z łóżka i takim samym tempem poszłam do okna w salonie.
Byłeś tam. Stałeś przed moim domem patrząc w to właśnie okno. Tylko skąd wiedziałeś, że podejdę akurat do niego? Chyba znasz mnie tak dobrze, jak ja ciebie.
Nie wiem dlaczego się zdziwiłam. Przecież wiedziałam o co chodzi. Może to dlatego, że tego chciałam? Tak, chciałam cię zobaczyć. Z daleka, nawet, gdybyś ty mnie nie widział. Brakowało mi twojego widoku. Rozłączyłam się i zniknęłam z okna. Telefon wsadziłam do kieszeni, a każdy mój ruch był dziwnie szybki. Wyszłam z domu i nawet nie zamknęłam na klucz drzwi, a bramą za domem w każdej chwili ktoś mógł niepostrzeżenie wejść i spokojnie znaleźć się w domu. Nie myślałam o niczym sensownym. W mojej głowie był natłok myśli, których sama nie ogarniałam. Gdy wyszłam już przed dom już patrzyłeś w stronę, z której wychodzi się przed budynek. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to twoja ręka, na której miałeś prezent ode mnie. Staliśmy na przeciw siebie i nie wyglądało na to, żeby któreś z nas miało zamiar przerwać tej ciszy. Więc zrobiłam to ja. Ktoś musiał.
-Nadal masz bransoletkę ode mnie - powiedziałam i potem spojrzałam na ciebie, mianowicie już twoją twarz.
-Ciągle ją mam. Przypomina mi o tobie
-Chciałeś zapomnieć, a mimo to nosisz bransoletkę, która ci przypomina. To jakieś nie ludzkie - mojemu głosowi nie towarzyszyło żadne uczucie. Był taki bezdźwięczny.
-Kto powiedział, że chciałem zapomnieć?
-Kto powiedział, że nie?
-Ja - w tej chwili mnie zamurowało. Czyli on ciągle pamiętał? To pytanie zajęło moją głowę i nic nie pozwalało na to, żeby wydostała się z mojej głowy.
-Mateusz...
-Julita. Dlaczego udajesz?
-Ja udaję? - jeszcze chwila, a będzie wiedział wszystko. - Ale niby co?
-Że to cię nie rusza. Brak jakiegokolwiek uczucia w twoim głosie tego nie sygnalizuje. Znam to, bo znam ciebie
-Jesteś tego pewny?
-Tylko ja nie widząc ciebie, nie słysząc i nie czytając czegoś co napisałaś wiem, że coś jest nie tak, czyż nie?
-Tutaj się z tobą zgodzę
-Więc dlaczego to robisz, dlaczego udajesz?
-Nie chcę, żebyś zaprzątał sobie mną głowę. Ja i tak już nie mam dla ciebie znaczenia
-Nie bądź śmieszna. Gdybyś nie miała dla mnie znaczenia to czy przyjechałbym z drugiego końca Polski z wakacji, za które mój tata dał kilka tysięcy?
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co.
-Julita... - powiedziałeś stając bliżej mnie  dotykając mojej dłoni.
-Zostaw mnie - odpowiedziałam zabierając rękę.
Stanąłeś tam, gdzie stałeś przed chwilą i ponownie się odezwałeś.
-Nie zrezygnuję z nas tak łatwo - i odszedłeś. Teraz to mnie zagiąłeś. Zaraz. Czy ty powiedziałeś "NAS"?
-Co ty powiedziałeś? - odezwałam się w porę, żebyś usłyszał bo byłeś ode mnie tylko kilka metrów.
-Że z nas nie zrezygnuję - uśmiechnąłeś się lekko. Dlaczego mi to robisz? Wiesz jak to na mnie działało. Nadal działa. Bo kurwa nie mogę zapomnieć.
To wszystko jest cholernie dziwne.
____________________________________
I jak tam druga część? Zaskoczeni? Pisałam to od wpół do 10, a jest 10.45 :P Jak myślicie, co będzie dalej? Ja jeszcze sama nie wiem, ale wena zaraz wróci, chyba xD Liczę na komentarze <3
Wasza Jula  <3

wtorek, 3 grudnia 2013

Moja historia "Walka z uczuciami" cz. 1

Cześć, to ja. Twoja... była. Pozwól, że opowiem ci pewną historię...
Miłość... Czym ona właściwie jest? Po co ona jest? Po to, żeby rozkochać w sobie drugą osobę, potem jak ktoś bez uczuć zapomnieć? To nie jest tak, że  zapomniałeś. Nadal pamiętasz, prawda? Po prostu z dnia na dzień staliśmy się dla siebie obcy. I zapomnieliśmy. Zapomnieliśmy o nas. Tak, dobrze przeczytałeś. O NAS. Nie chcę pamiętać, choć pamięć mam dobrą. Już cię nie kocham. Czujecie to? To kłamstwo. Wmawiam sobie, że już nic do ciebie nie czuję, a mimo to tęsknię. Mimo to kocham. A jednocześnie nienawidzę. Muszę ci podziękować. Dzięki tobie już nigdy nikogo nie pokocham. Zmieniłam się. Gdzie się podziała ta wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, która śmiała się za każdym razem, gdy ktoś powiedział przy niej "Upijasz się colą bardziej niż student Whiskey"? Gdzie podziała się dziewczyna, w której oczach było pełno radości? Gdzie podziała się dziewczyna, która swoim uśmiechem i słowem potrafiła rozbawić każdego? Co się z nią stało?
Zmieniłam się...
To ty mnie zmieniłeś...
Z zawsze roześmianej dziewczyny w zupełne przeciwieństwo. Widok krwi, nawet najmniejsze rany na rękach powodowały u mnie osłabienie. Strach. Teraz jest to dla mnie nie ważne.Widok krwi... Stał się dla mnie zwykłością, stał się moją codziennością. Dostrzegasz teraz różnicę? Zniszczyłeś mnie. Nadal to robisz. Piszesz dzwonisz, ale po co? Skoro wiesz, że i tak na nic ci nie odpowiem. Skończyłam ten rozdział i chcę zacząć nowy. Chociaż wiem, że nie będzie to łatwe. Rozpoczęcie nowego rozdziału swojego życia jest dla mnie tak samo trudne, jak dla pisarza napisanie następnej opowieści zwanej rozdziałem, gdy ma wydać swoją pierwszą książkę. Gdy kiedyś słyszałam imię jakim jest Mateusz nic nie myślałam. Imię jak każde. Jeszcze niedawno myślałam o tobie. Że z tylu fałszywych, sztucznych wersji, wybrałeś mnie. Mówiłeś, że jestem prawdziwa. Gdy słyszę je teraz w głowie mam natłok myśli krążące w okół twojej osoby. Więc kim ja jestem?
Julita Jankowska kim ona właściwie jest? Jest wrakiem człowieka, wypranego z emocji, uczuć. Pozostała w niej tylko rana, której nie pomoże zakryć nic.
Ludzie kim oni właściwie są? Ludzie to bezduszne istoty, mające za cel zniszczyć wszystko i wszystkich. Im się udało. Udało im się zniszczyć ciebie i mnie.
Miłość czym ona właściwie jest? Już wiem. Rzeczą, której pragnie tyle ludzi, jednak jej jest tak mało na tym świecie, że nie każdemu się udaje. Tutaj znowu przykład. Ty i ja. My. To takie piękne słowo, prawda? Dla mnie stało się archaizmem. Słowem, które wyszło z użycia.
Jesteśmy tylko ludźmi. Tymi, których miłość zabito. Bezlitośnie wbito nóż w nasze serca, zapomnieliśmy o niej.
Ludzie... Znasz ich bardzo dobrze, przynajmniej tak myślałeś. Do czasu, gdy nie okazali się fałszywi.
To oni nas zniszczyli.
Pamiętasz, gdy mówiłeś "na zawsze"? Ja tak.
To takie małe słowo, a tak rani.
Takie piękne, a tak boli.
Takie niewinne, a rodzi nadzieję.
Nadzieja. Słowo, które tak samo boli.
Ktoś mi powiedział: "Musisz mieć nadzieję. Ona ci pomoże". Ja odpowiedziałam: "Nadzieja matką głupich. A ty i tak w to wierzysz. Gratuluję, ja już nie mogę".
Na prawdę, aż tak bardzo się zmieniłam?
_______________________________
Hejka, muszę was poinformować o pewnych sprawach. Otóż. Będą około 3 części Moja historia "Walka z uczuciami". Wpadło mi to do głowy, gdy pisałam smutnego Imagina. Na jego podstawie powstało więcej pomysłów i oto padła decyzja. Części będzie najprawdopodobniej 3, albo 2. Zależy to od tego czy będę miała wenę. Mam już 2 część zaplanowaną, nie wiem jednak kiedy ją dodam. Co o tym myślicie? Wyszło mi? Chcielibyście poznać wcześniejsze losy historii Julity i Mateusza? Imię przypadkowe. Piszcie w komentarzach. Chętnie poznam waszą opinię na temat tego, co tutaj wymyśliłam i mojego pomysłu na tą wcześniejszą historię. Dziękuję za te 3 miłe komentarze pod ostatnim postem. Jesteście kochane <3

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 3 "Burza"

Muzyka do rozdziału:click   
Kto z was zna to uczucie, że nie ma pojęcia co robić? Jest w jednym martwym punkcie, a zapomniał jak się poruszać, by się z niego wydostać? Przez te wszystkie lata swojego życia myślał, że ma przy sobie kogoś, kto go wesprze. Kogoś, kto zawsze mu pomoże. Przyjdzie w potrzebie. Będzie nawet wtedy, gdy jej nie ma. Dlaczego ja nie miałam kogoś takiego? Dlaczego to właśnie mnie okłamali, wmawiając mi, że jestem ich córką? Dlaczego właśnie ja zostałam potwornie oszukana przez los, który chce się mnie pozbyć? Po co w ogóle kłamali, przecież i tak wiedzieli, że prędzej czy później się dowiem. Nie mam rodziny, prawdopodobnie nigdy jej nie poznam. A nawet jeśli nie będę wiedziała, że to oni. Prawda, mam przyjaciół. Dzięki nim jeszcze się jakoś trzymam. Muszę im jakoś powiedzieć, że dziękuję. Nie wiem tylko,  jak. Niby jedno takie proste i dla niektórych nic nieznaczące słowo, ale jednak nikt nigdy nie będzie miał odwagi  powiedzieć tego komuś wprost i z własnej woli. Tak samo jak "przepraszam". Głupie słowo, prawda? A mimo tego to jedno głupie słowo potrafi naprawić każdy największy błąd. Może w końcu powinnam uwierzyć, że wszystko się naprawi, wszystko się jakoś wyprostuje. Pytanie tylko, czy ta wiara coś da? Może tak, może nie, nie wiem. Nikt tego nie wie. Myślenie w samotności zawsze coś pomoże. Cisza w domu podczas burzy jest idealnym momentem, by coś sobie przemyśleć. Siedziałam tak na parapecie okna w kuchni i patrzyłam jak krople ulewnego deszczu łączą się i tworzą sporą kałużę przed bramą wjazdową na podwórko. Co kilka sekund słychać było donośne grzmoty. Mimo tego nadal siedziałam na parapecie i wsłuchiwałam się w ciszę, którą zesłało mi ciemne pochmurne niebo. W pewnej chwili usłyszałam dźwięki i wibracje mojego telefonu. Nie były one  gwałtowne. Usłyszałam dźwięki piosenki One Direction - Little Things. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który leżał na parapecie przede mną. Widniał na nim napis: Połączenie: Błażej. Popatrzyłam chwilę na telefon i zastanawiałam się czy odebrać. Postanowiłam dłużej nie kazać czekać dzwoniącemu, gdyż zleciało już 49 sekund piosenki. Wzięłam do ręki mojego Samsunga Corbi i zacisnęłam jedną ze słuchawek, zaczynając tym rozmowę.

-Słucham? - spytałam na wstępie.
-Hej, tak sobie dzwonię, żeby zobaczyć czy na przykład żyjesz. Wszystko gra?
-Tak, jest ok. Czemu pytasz? - zaskoczyło mnie trochę jego pytanie. Jeszcze nikt do mnie nie dzwonił i nie pytał czy wszystko gra.
-W przeciągu ostatniej godziny dzwoniłem do ciebie  dokładnie 13 razy. Za każdym razem był długi sygnał, a potem poczta się włączała. Coś nie tak? Możesz mi powiedzieć
-Nie, wszystko ok. Zamyśliłam się tylko. Wiesz, jak cisza na mnie działa - uśmiechnęłam się. Bardzo lubiłam z nim rozmawiać. Przez telefon, sms'y czy osobiście. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim co mam na sercu.
-To dobrze. Wiesz, ja już kończę. Mam coś do zrobienia. Pa, czymaj się
-No, trzymam się i nie puszczam. Cześć - rozłączyłam się. Dotarło do mnie, że pogoda już się nieco polepszyła. Kurcze, dobre to. Wypuściłam powietrze z ust i zeskoczyłam z parapetu. Telefon schowałam do kieszeni i poszłam do pokoju Wiktorii. Ta siedziała na łóżku i coś szkicowała. A przecież tak mówi, że z niej takie beztalencie. A bo ktoś jej uwierzy.

-Elo, co rysujesz? - spytałam.
-A nic, jakieś coś i nie mam zielonego pojęcia po co ja to rysuję - powiedziała przerywając swoją pracę.
-Mogę zobaczyć?
-Spoko - usiadłam obok niej i spojrzałam na zeszyt w kratkę A4, na którym znajdowało się jeszcze niedokończone to:

j 

-Powiem krótko: to jest za-je-bi-ste. I nie ma nie bo kłamiesz - strzeliłam smile.
-Serio? - spytała, jakby ktoś na obiad podał jej najgorszą breję jaką można zrobić.
-TAG. Masz mnie nauczyć
-Nie
-A kysz ty siło nieczysta. A tak ogółem to gdzie każdy?
-Rodzice u babci, Filip wyemigrował na dwór jak było jasno kiedy ty zatopiłaś się w swoich myślach i pewnie siedzi gdzieś u jakiegoś kolegi, albo piorun go pierdzielnął
-Jak dla mnie może być nawet to ostatnie - roześmiałyśmy się równo. Co ja co, ale dziwniejszych od nas to na ty świecie nikt nie znajdzie.
Usłyszałam dźwięk, który oznaczał, że przyszedł do mnie sms.
-Ej, sms do ciebie przyszedł
-Niech wejdzie. Raz powiedziała tak moja babcia, o losie looooool 
Odebrałam wiadomość. Widniał tam sms od osoby, którą zapisałam jako Miki. Postanowiłam trochę z nim popisać. W końcu mamy w Heyah, a do Heyah ma się darmowe, więc co ja będę siedzieć i się nudzić?
Miki: Elo elo tu Cygan Mikołaj. Skradnę twoją duuuuszę... O.o :D
Ja: AAAAAAAA!!!!!!!!!!! Nie, oszczędź mnie. Chcę Gadaliśmy z godzinę o w jeszcze pożyć :D
Miki: No dobra, za fajna jesteś. Pozwolę ci jeszcze trochę pożyć, ale spodziewaj się, że po ciebie przyjdę. Po ciebie i po twoją duszę hahaha... :D
Ja: Yyyyyy... masło? ;D
Miki: Yyyyy... Droźdźwiówka? ;D
Ja: No chyba ty :D
Miki: Do kościółka beżbożniku :D Haha :D
Ja: Ja to chociaż chodziłam nie to co ty hehe ;)
Miki: Ejejej Juluś uważaj na słowa xd
Ja: Też Cię lubię ;D
Miki: No wiem :)
Ja: No jak można nie lubić Juliana ja się pytam? ;D :P
Miki Nie wiem. Hańba tym, którzy Cię nie lubią :D
Ja: No a jak :D Święte słowa, Mikuś. Święte słowa haha :D
Pisałam z nim na sms'ach jeszcze dobre 2 godziny i ciągle te same głupie teksty, jak to mamy w zwyczaju, ale to my. Potem wlazłam na GG i zobaczyłam, iż dzwoni do mnie na kamerkę. Odebrałam. Ale z niego debil.  Ale jaki fajny debil.Gadaliśmy z dobrą godzinę, bo potem Wiktor wyciągnął mnie na dwór, bo jak cały dzień nie wyjdzie z domu to nie da spokoju. 
__________________________ 
Elo elo ;D Dzisiaj bez takiej notki jak zwykle bo nie mam o czym pisać. No to bye. Nacia uwielbiam cię ;*

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 2 "No chyba cię głowa boli"

~.~Godzina 18.35~.~
Kurde, co by tu na siebie założyć?, pomyślałam gapiąc się we wnętrze szafki. Wiem, olśniło mnie. Wyciągnęłam z niej podarte jeansy, fioletową koszulę "nietoperza" i ładnie wyczesałam moje włosy. Tak, to jest to. Dobra, koniec o ubraniach. Za dużo tego. Ale muszę jakoś wyglądać. W sumie nie wiem po co. Może kogoś spotkam? Haha.
-O, Julian idzie na podryw - powiedziała Wiktoria wchodząc do pokoju gdy już się przebrałam przeciągając głos na samogłosce "o". - Co się tak stroisz, co? Przecież tego nienawidzisz
-Wiem. Może dzisiaj kogoś spotkam hmm? - po chwili się zaśmiałam.
-A kogo to, co? A no tak, będziemy przecież przechodzić obok domu twojego chłopaka, zapomniałam hehe
-Spadaj.Nie jestem z Emilem. I nie, ja mu się nie podobam. Za Chiny ludowe
-Czemu? Pasowalibyście do siebie. Takie 2 żule
-Wal się, żulu. Nie przejmuj ty się lepiej moim życiem towarzyskim - powiedziałam ostatni raz przeczesując swoje jasnobrązowe włosy.
-Dobra, ja z Filipem już wychodzimy. Nacia już jest, czekamy pod domem - powiedziała zabierając swój telefon z biurka i chowając w kieszeń krótkich jeansowych spodenek. Na biały t-shirt z napisem "I LIKE IT" założyła ładny niebieski sweter. Poprawiła włosy, założyła swoje siwe trampki i wyszła. Ja wzięłam też swój telefon i wyszłam na przedpokój. Założyłam moje niebieskie trampki i wyszłam z domu.
-Elo - powiedziałam na wstępie.
-No dłużej się nie dało - powiedziała Nat. - Aaaaaale fajnie wyglądasz
-Ty lepiej - uśmiechnęłam się do niej najładniej jak umiałam. I poszliśmy. Gdzie? Połazić bez celu po Słowikach no bo gdzie? Ale ale. Najpierw do sklepu po Ciola-Colę oczywiście. Melanż bez Cola-Coli w naszym wykonaniu to nie melanż. Poszliśmy na sam koniec Słowik. Dziewczyny już trochę upite bo wypiły całą colę. Ja jeszcze miałam 2/4, ale już lekko rozkojarzona. Nacia z Wiktorem usiadły na chodniku.
-Protest!! - wrzeszczały razem ze smajlami na twarzach.
-Widzisz co się z tą młodzieżą dzieje, nie Mietek? - powiedziałam do Filipa podtrzymując się na jego ramieniu ręką. Sama wyglądałam na nawaloną.
-No - odpowiedział brechtając się z nich.
Jkiś kawałek od nas zauważyłam jakąś postać jadącą na rowerze. Był już trochę bliżej, więc mogłam zobaczyć jego twarz. No nie. Wszędzie poznam tego człowieka. Normalnie dzień w dzień. Kto to był? Emil, wspominałam o nim już wcześniej. Ehh, marny mój los.
-Siema - powiedział, jak zwykle to samo. Znak rozpoznawczy. Takie tam.
-Siema - odpowiedzieliśmy. Dziewczyny jak narąbane, Filip trzeźwy, a ja powiedziałam nieco później:
-Do widzenia. A nie, sorry. Do nigdy - jak zwykle. Wiem, jestem wredna.
-Julian, co to za słownictwo? Twój chłopak kurde - rozbrechtała się Wiktoria. Już mnie tym wkurza.
-NO                                                                                                                      
-My wiemy swoje... - tutaj przeciągnęła "swoje".
-Yyyyyyyyy. Masło. Już mnie wkurzacie tymi tekstami. Nie wiem. Może to żarty, może nie. Ale mam już tego dosyć. Ogarnijcie się ludzie
                                                                   
                                                                      (Moja reakcja)


Dalej już nie drążyliśmy tego tematu. Może trochę mnie poniosło. Resztę tego wieczoru postanowiłam się nie przejmować. Do domu wróciliśmy około godziny 22.30.
______________________________
Hej hej!
Ja przepraszam, że tyle czekaliście, ale nie miałam mojej fazy na pisanie i wiecie, nie mogłam :< Przepraszam, że taki krótki, ale też nie wiedziałam jak rozkręcić temat. Wiem, obiecywałam ostatnio, że następny rozdział będzie dłuższy, ale znacie moje położenie :( Następny chyba dodam jutro, ale nic nie obiecuję ;)
Tutaj jest link do bloga  mnie: click
Papa, kocham was ;*

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 1 "Bo nie ma to jak o 23 wracać przez las"

Godzina 23 - większość ludzi o tej porze już śpi, albo szykuje się do spania. My nie. Chodzimy sobie w najlepsze po Słowikach, jakby normalnie był dzień. Każdy jest czymś zajęty. Wiktoria gania Patryka po całej drodze, podczas gdy ten drze się, że zaraz go zabije. Natalia "modli się", żeby zdążyła do domu przed rodzicami. Filip gada z Frytem o nie wiadomo czym. A ja idę środkiem drogi z kapturem na głowie i ze słuchawkami w uszach zapominając o całym świecie. Wsłuchując się w słowa piosenki Kali - Pauza, ktoś musiał mi przeszkodzić wykrzykując moją ksywkę.
-Julian, żulu! - to była Wiktoria. Dała sobie spokój z ganianiem Patryka, wielbiciela musztardy, którego musztardowe rurki stały się całkowicie szare od biegania po piachu.
-Co? - spytałam zatrzymując muzykę.
-Weź coś mów, a nie tak nieobecnie idziesz. Wakacje mamy, heloł! - wykrzyknęła podnosząc ręce do góry, niczym ksiądz podczas kazania.
-Jest 23, nie śpię od 5. Podziękuj Sebastianowi, który wydzwaniał do mnie czy jeszcze śpię - uśmiechnęłam się sztucznie i włożyłam ponownie słuchawki.Teraz nie usłyszałam już nic, prócz tych słów
"Mamo, nie płacz dziś, bo ja nie chcę nigdzie iść
Siostro, nie płacz dziś
Pauza"
~.~Wiktoria~.~
Brechtaliśmy się i w ogóle. Te chwilę bezgranicznego darcia się musiała przerwać babcia Patryka, która właśnie do niego dzwoniła. Ma dobry głośnik, więc słyszeliśmy doskonale całą rozmowę.
-Słucham? - spytał.
-Wnusiu, przychodź już do domu. Późno i ciemno jest - ze słuchawki wydobył się troskliwy głos jego babci.
-Dobra, już idę. Jesteśmy na Leśnej - rozłączył się.
-Troskliwa babcia? - spytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
-Taa. Frytek, w tle słyszałem twoją mamę, też masz już wracać. Albo moja babcia jest u ciebie, albo na odwrót
-Dobra, to ja spadam. C-Jay elo! - powiedział, przekręcił swoją czapkę z Elmem i zaczął "szuflą" podążać w stronę swojego domu. Patryk poszedł za nim, i w ten oto sposób zostałam już tylko ja, Nacia, Filip i Julian.
~.~Julita~.~
Do domu dotarliśmy po jakiś 15 minutach. Trochę się szło, a nikomu nie chciało się biec w ciemnotę przez drogę, po której obu stronach jest las.Po drodze odstawiliśmy Natalię, jaki wielki był jej zaciesz, gdyż siostry i rodziców jeszcze nie było. Weszliśmy do domu i na przeciwko drzwi przywitała nas babcia Wiktorii i Filipa. Ten zdjął buty, zostawił swoją czapkę i poleciał do pokoju Wiki. My zostałyśmy chwilę dłużej by "się tłumaczyć". W cudzysłowie, bo tłumaczenie się jej babci czy rodzicom wygląda następująco:
-Gdzie tyle byliście? - spytała.
-A chodziliśmy po Słowikach, trochę na placu - powiedziała na luzie Wiktoria zdejmując swoje trampki, podczas gdy ja czekałam na nią na boso.
-Dobra - powiedziała i poszła się położyć. Jutro praca od 6, a tu czekaj na dzieciaki.
Wiktoria poszła do siebie,  a ja do kuchni się coś napić. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej Coca-Colę sztuk 3. Po chwili wróciłam do pokoju. Gdy tylko tam weszłam usłyszałam dźwięki piosenki K.M.S - Trochę o uczuciach. Była stosunkowo cicho, bo wszyscy już spali, i chcieli wreszcie to zrobić. Muzyka leciała z telefonu Wiktorii, kiedy ona pisała sms'y, a Filip siedział jak mniemam na fejsie, bo jak z laptopem na kolanach i na czymkolwiek to na fejsie, bo innej opcji nie ma. Przymknęłam drzwi i podałam tym żulom puszki z napojami.
-Dzięki, Julian - odezwał się facebookocholik. Jak już mi dziękuje, to właśnie w teki sposób.
-Spoko - odpowiedziałam i podrzuciłam drugą Wiktorowi. Ten przy laptopem dostał z napisem "Mistrz", Wiktoria "Słoneczko", a  dla mnie został "Gimbus". Jako, ze Gimbus jestem nie przeszkadza mi to. Otworzyłam ją, wzięłam łyka i odstawiłam na biurko biorąc tableta do reki.
-No co? - spytałam kiedy zauważyłam spojrzenia tych żulów na mnie.
-Julian, jaki Sebastian? - spytała podejrzliwie Wiktoria uśmiechając się przy tym, jakby odkryła, że mam chłopaka.
-Kolega
-Taa, "kolega" - zaznaczyła cudzysłów w powietrzu i powróciła do sms'owania. Ja zalogowałam się na fejsie i zauważyłam, że zostałam dodana do konferencji na facebooku przez Filipa. Popatrzyłam się na niego, a ten na mnie.
-Robimy komfę, Julian żulu - powiedział jarając się tym.
-Fajnie, a mogę wiedzieć kto bierze udział? - spytałam.
-Ja, ty,Patryk, Fryt i Nacia
Spoko - i zaczęło się. Durne teksty, z mojej strony "Dobra, a teraz poważne pytanie. Pepsi czy Coca-Cola?!" albo "Kto lubi placki, łapka w górę! :D". W końcu zaczęłam usypiać, jednak ktoś nie pozwolił mi iść spać. Kto? Sebastian. Napisał do mnie, gdy już kursor znalazł się na opcji "Wyloguj się". Jako, ze nie potrafię mu odmówić, zaczęliśmy pisać. I było tak do jakiejś 2 w nocy bo już nie miałam siły dotknąc ani jednej literki. Odłożyłam tableta krzesło obok łóżka i położyłam się od zewnątrz, Wiktor od ściany, a Filip postanowił sobie, że dzisiaj śpi u nas walnął się w środek. Tak oto 3 żulów, Julian, Wiktor i Filip zasnęło na dwuosobowym łóżku.
___________________________
Hej :D Jak tam pierwszy rozdział? Mnie osobiście bardzo się podoba, ale opinię oczywiście pozostawiam wam :) Proszę, żebyście w komentarzach się podpisywali, będę wtedy wiedziała kto to przeczytał i mianowicie ile osób ;) To tyle, papa. Pozdrawiam Julian Żul ;D