niedziela, 13 października 2013

Rozdział 2 "No chyba cię głowa boli"

~.~Godzina 18.35~.~
Kurde, co by tu na siebie założyć?, pomyślałam gapiąc się we wnętrze szafki. Wiem, olśniło mnie. Wyciągnęłam z niej podarte jeansy, fioletową koszulę "nietoperza" i ładnie wyczesałam moje włosy. Tak, to jest to. Dobra, koniec o ubraniach. Za dużo tego. Ale muszę jakoś wyglądać. W sumie nie wiem po co. Może kogoś spotkam? Haha.
-O, Julian idzie na podryw - powiedziała Wiktoria wchodząc do pokoju gdy już się przebrałam przeciągając głos na samogłosce "o". - Co się tak stroisz, co? Przecież tego nienawidzisz
-Wiem. Może dzisiaj kogoś spotkam hmm? - po chwili się zaśmiałam.
-A kogo to, co? A no tak, będziemy przecież przechodzić obok domu twojego chłopaka, zapomniałam hehe
-Spadaj.Nie jestem z Emilem. I nie, ja mu się nie podobam. Za Chiny ludowe
-Czemu? Pasowalibyście do siebie. Takie 2 żule
-Wal się, żulu. Nie przejmuj ty się lepiej moim życiem towarzyskim - powiedziałam ostatni raz przeczesując swoje jasnobrązowe włosy.
-Dobra, ja z Filipem już wychodzimy. Nacia już jest, czekamy pod domem - powiedziała zabierając swój telefon z biurka i chowając w kieszeń krótkich jeansowych spodenek. Na biały t-shirt z napisem "I LIKE IT" założyła ładny niebieski sweter. Poprawiła włosy, założyła swoje siwe trampki i wyszła. Ja wzięłam też swój telefon i wyszłam na przedpokój. Założyłam moje niebieskie trampki i wyszłam z domu.
-Elo - powiedziałam na wstępie.
-No dłużej się nie dało - powiedziała Nat. - Aaaaaale fajnie wyglądasz
-Ty lepiej - uśmiechnęłam się do niej najładniej jak umiałam. I poszliśmy. Gdzie? Połazić bez celu po Słowikach no bo gdzie? Ale ale. Najpierw do sklepu po Ciola-Colę oczywiście. Melanż bez Cola-Coli w naszym wykonaniu to nie melanż. Poszliśmy na sam koniec Słowik. Dziewczyny już trochę upite bo wypiły całą colę. Ja jeszcze miałam 2/4, ale już lekko rozkojarzona. Nacia z Wiktorem usiadły na chodniku.
-Protest!! - wrzeszczały razem ze smajlami na twarzach.
-Widzisz co się z tą młodzieżą dzieje, nie Mietek? - powiedziałam do Filipa podtrzymując się na jego ramieniu ręką. Sama wyglądałam na nawaloną.
-No - odpowiedział brechtając się z nich.
Jkiś kawałek od nas zauważyłam jakąś postać jadącą na rowerze. Był już trochę bliżej, więc mogłam zobaczyć jego twarz. No nie. Wszędzie poznam tego człowieka. Normalnie dzień w dzień. Kto to był? Emil, wspominałam o nim już wcześniej. Ehh, marny mój los.
-Siema - powiedział, jak zwykle to samo. Znak rozpoznawczy. Takie tam.
-Siema - odpowiedzieliśmy. Dziewczyny jak narąbane, Filip trzeźwy, a ja powiedziałam nieco później:
-Do widzenia. A nie, sorry. Do nigdy - jak zwykle. Wiem, jestem wredna.
-Julian, co to za słownictwo? Twój chłopak kurde - rozbrechtała się Wiktoria. Już mnie tym wkurza.
-NO                                                                                                                      
-My wiemy swoje... - tutaj przeciągnęła "swoje".
-Yyyyyyyyy. Masło. Już mnie wkurzacie tymi tekstami. Nie wiem. Może to żarty, może nie. Ale mam już tego dosyć. Ogarnijcie się ludzie
                                                                   
                                                                      (Moja reakcja)


Dalej już nie drążyliśmy tego tematu. Może trochę mnie poniosło. Resztę tego wieczoru postanowiłam się nie przejmować. Do domu wróciliśmy około godziny 22.30.
______________________________
Hej hej!
Ja przepraszam, że tyle czekaliście, ale nie miałam mojej fazy na pisanie i wiecie, nie mogłam :< Przepraszam, że taki krótki, ale też nie wiedziałam jak rozkręcić temat. Wiem, obiecywałam ostatnio, że następny rozdział będzie dłuższy, ale znacie moje położenie :( Następny chyba dodam jutro, ale nic nie obiecuję ;)
Tutaj jest link do bloga  mnie: click
Papa, kocham was ;*

1 komentarz:

  1. Dłuuuuższy ma być następnym razem ale tak to zaaajebiaszczy <33

    OdpowiedzUsuń