poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 3 "Burza"

Muzyka do rozdziału:click   
Kto z was zna to uczucie, że nie ma pojęcia co robić? Jest w jednym martwym punkcie, a zapomniał jak się poruszać, by się z niego wydostać? Przez te wszystkie lata swojego życia myślał, że ma przy sobie kogoś, kto go wesprze. Kogoś, kto zawsze mu pomoże. Przyjdzie w potrzebie. Będzie nawet wtedy, gdy jej nie ma. Dlaczego ja nie miałam kogoś takiego? Dlaczego to właśnie mnie okłamali, wmawiając mi, że jestem ich córką? Dlaczego właśnie ja zostałam potwornie oszukana przez los, który chce się mnie pozbyć? Po co w ogóle kłamali, przecież i tak wiedzieli, że prędzej czy później się dowiem. Nie mam rodziny, prawdopodobnie nigdy jej nie poznam. A nawet jeśli nie będę wiedziała, że to oni. Prawda, mam przyjaciół. Dzięki nim jeszcze się jakoś trzymam. Muszę im jakoś powiedzieć, że dziękuję. Nie wiem tylko,  jak. Niby jedno takie proste i dla niektórych nic nieznaczące słowo, ale jednak nikt nigdy nie będzie miał odwagi  powiedzieć tego komuś wprost i z własnej woli. Tak samo jak "przepraszam". Głupie słowo, prawda? A mimo tego to jedno głupie słowo potrafi naprawić każdy największy błąd. Może w końcu powinnam uwierzyć, że wszystko się naprawi, wszystko się jakoś wyprostuje. Pytanie tylko, czy ta wiara coś da? Może tak, może nie, nie wiem. Nikt tego nie wie. Myślenie w samotności zawsze coś pomoże. Cisza w domu podczas burzy jest idealnym momentem, by coś sobie przemyśleć. Siedziałam tak na parapecie okna w kuchni i patrzyłam jak krople ulewnego deszczu łączą się i tworzą sporą kałużę przed bramą wjazdową na podwórko. Co kilka sekund słychać było donośne grzmoty. Mimo tego nadal siedziałam na parapecie i wsłuchiwałam się w ciszę, którą zesłało mi ciemne pochmurne niebo. W pewnej chwili usłyszałam dźwięki i wibracje mojego telefonu. Nie były one  gwałtowne. Usłyszałam dźwięki piosenki One Direction - Little Things. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który leżał na parapecie przede mną. Widniał na nim napis: Połączenie: Błażej. Popatrzyłam chwilę na telefon i zastanawiałam się czy odebrać. Postanowiłam dłużej nie kazać czekać dzwoniącemu, gdyż zleciało już 49 sekund piosenki. Wzięłam do ręki mojego Samsunga Corbi i zacisnęłam jedną ze słuchawek, zaczynając tym rozmowę.

-Słucham? - spytałam na wstępie.
-Hej, tak sobie dzwonię, żeby zobaczyć czy na przykład żyjesz. Wszystko gra?
-Tak, jest ok. Czemu pytasz? - zaskoczyło mnie trochę jego pytanie. Jeszcze nikt do mnie nie dzwonił i nie pytał czy wszystko gra.
-W przeciągu ostatniej godziny dzwoniłem do ciebie  dokładnie 13 razy. Za każdym razem był długi sygnał, a potem poczta się włączała. Coś nie tak? Możesz mi powiedzieć
-Nie, wszystko ok. Zamyśliłam się tylko. Wiesz, jak cisza na mnie działa - uśmiechnęłam się. Bardzo lubiłam z nim rozmawiać. Przez telefon, sms'y czy osobiście. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim co mam na sercu.
-To dobrze. Wiesz, ja już kończę. Mam coś do zrobienia. Pa, czymaj się
-No, trzymam się i nie puszczam. Cześć - rozłączyłam się. Dotarło do mnie, że pogoda już się nieco polepszyła. Kurcze, dobre to. Wypuściłam powietrze z ust i zeskoczyłam z parapetu. Telefon schowałam do kieszeni i poszłam do pokoju Wiktorii. Ta siedziała na łóżku i coś szkicowała. A przecież tak mówi, że z niej takie beztalencie. A bo ktoś jej uwierzy.

-Elo, co rysujesz? - spytałam.
-A nic, jakieś coś i nie mam zielonego pojęcia po co ja to rysuję - powiedziała przerywając swoją pracę.
-Mogę zobaczyć?
-Spoko - usiadłam obok niej i spojrzałam na zeszyt w kratkę A4, na którym znajdowało się jeszcze niedokończone to:

j 

-Powiem krótko: to jest za-je-bi-ste. I nie ma nie bo kłamiesz - strzeliłam smile.
-Serio? - spytała, jakby ktoś na obiad podał jej najgorszą breję jaką można zrobić.
-TAG. Masz mnie nauczyć
-Nie
-A kysz ty siło nieczysta. A tak ogółem to gdzie każdy?
-Rodzice u babci, Filip wyemigrował na dwór jak było jasno kiedy ty zatopiłaś się w swoich myślach i pewnie siedzi gdzieś u jakiegoś kolegi, albo piorun go pierdzielnął
-Jak dla mnie może być nawet to ostatnie - roześmiałyśmy się równo. Co ja co, ale dziwniejszych od nas to na ty świecie nikt nie znajdzie.
Usłyszałam dźwięk, który oznaczał, że przyszedł do mnie sms.
-Ej, sms do ciebie przyszedł
-Niech wejdzie. Raz powiedziała tak moja babcia, o losie looooool 
Odebrałam wiadomość. Widniał tam sms od osoby, którą zapisałam jako Miki. Postanowiłam trochę z nim popisać. W końcu mamy w Heyah, a do Heyah ma się darmowe, więc co ja będę siedzieć i się nudzić?
Miki: Elo elo tu Cygan Mikołaj. Skradnę twoją duuuuszę... O.o :D
Ja: AAAAAAAA!!!!!!!!!!! Nie, oszczędź mnie. Chcę Gadaliśmy z godzinę o w jeszcze pożyć :D
Miki: No dobra, za fajna jesteś. Pozwolę ci jeszcze trochę pożyć, ale spodziewaj się, że po ciebie przyjdę. Po ciebie i po twoją duszę hahaha... :D
Ja: Yyyyyy... masło? ;D
Miki: Yyyyy... Droźdźwiówka? ;D
Ja: No chyba ty :D
Miki: Do kościółka beżbożniku :D Haha :D
Ja: Ja to chociaż chodziłam nie to co ty hehe ;)
Miki: Ejejej Juluś uważaj na słowa xd
Ja: Też Cię lubię ;D
Miki: No wiem :)
Ja: No jak można nie lubić Juliana ja się pytam? ;D :P
Miki Nie wiem. Hańba tym, którzy Cię nie lubią :D
Ja: No a jak :D Święte słowa, Mikuś. Święte słowa haha :D
Pisałam z nim na sms'ach jeszcze dobre 2 godziny i ciągle te same głupie teksty, jak to mamy w zwyczaju, ale to my. Potem wlazłam na GG i zobaczyłam, iż dzwoni do mnie na kamerkę. Odebrałam. Ale z niego debil.  Ale jaki fajny debil.Gadaliśmy z dobrą godzinę, bo potem Wiktor wyciągnął mnie na dwór, bo jak cały dzień nie wyjdzie z domu to nie da spokoju. 
__________________________ 
Elo elo ;D Dzisiaj bez takiej notki jak zwykle bo nie mam o czym pisać. No to bye. Nacia uwielbiam cię ;*

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 2 "No chyba cię głowa boli"

~.~Godzina 18.35~.~
Kurde, co by tu na siebie założyć?, pomyślałam gapiąc się we wnętrze szafki. Wiem, olśniło mnie. Wyciągnęłam z niej podarte jeansy, fioletową koszulę "nietoperza" i ładnie wyczesałam moje włosy. Tak, to jest to. Dobra, koniec o ubraniach. Za dużo tego. Ale muszę jakoś wyglądać. W sumie nie wiem po co. Może kogoś spotkam? Haha.
-O, Julian idzie na podryw - powiedziała Wiktoria wchodząc do pokoju gdy już się przebrałam przeciągając głos na samogłosce "o". - Co się tak stroisz, co? Przecież tego nienawidzisz
-Wiem. Może dzisiaj kogoś spotkam hmm? - po chwili się zaśmiałam.
-A kogo to, co? A no tak, będziemy przecież przechodzić obok domu twojego chłopaka, zapomniałam hehe
-Spadaj.Nie jestem z Emilem. I nie, ja mu się nie podobam. Za Chiny ludowe
-Czemu? Pasowalibyście do siebie. Takie 2 żule
-Wal się, żulu. Nie przejmuj ty się lepiej moim życiem towarzyskim - powiedziałam ostatni raz przeczesując swoje jasnobrązowe włosy.
-Dobra, ja z Filipem już wychodzimy. Nacia już jest, czekamy pod domem - powiedziała zabierając swój telefon z biurka i chowając w kieszeń krótkich jeansowych spodenek. Na biały t-shirt z napisem "I LIKE IT" założyła ładny niebieski sweter. Poprawiła włosy, założyła swoje siwe trampki i wyszła. Ja wzięłam też swój telefon i wyszłam na przedpokój. Założyłam moje niebieskie trampki i wyszłam z domu.
-Elo - powiedziałam na wstępie.
-No dłużej się nie dało - powiedziała Nat. - Aaaaaale fajnie wyglądasz
-Ty lepiej - uśmiechnęłam się do niej najładniej jak umiałam. I poszliśmy. Gdzie? Połazić bez celu po Słowikach no bo gdzie? Ale ale. Najpierw do sklepu po Ciola-Colę oczywiście. Melanż bez Cola-Coli w naszym wykonaniu to nie melanż. Poszliśmy na sam koniec Słowik. Dziewczyny już trochę upite bo wypiły całą colę. Ja jeszcze miałam 2/4, ale już lekko rozkojarzona. Nacia z Wiktorem usiadły na chodniku.
-Protest!! - wrzeszczały razem ze smajlami na twarzach.
-Widzisz co się z tą młodzieżą dzieje, nie Mietek? - powiedziałam do Filipa podtrzymując się na jego ramieniu ręką. Sama wyglądałam na nawaloną.
-No - odpowiedział brechtając się z nich.
Jkiś kawałek od nas zauważyłam jakąś postać jadącą na rowerze. Był już trochę bliżej, więc mogłam zobaczyć jego twarz. No nie. Wszędzie poznam tego człowieka. Normalnie dzień w dzień. Kto to był? Emil, wspominałam o nim już wcześniej. Ehh, marny mój los.
-Siema - powiedział, jak zwykle to samo. Znak rozpoznawczy. Takie tam.
-Siema - odpowiedzieliśmy. Dziewczyny jak narąbane, Filip trzeźwy, a ja powiedziałam nieco później:
-Do widzenia. A nie, sorry. Do nigdy - jak zwykle. Wiem, jestem wredna.
-Julian, co to za słownictwo? Twój chłopak kurde - rozbrechtała się Wiktoria. Już mnie tym wkurza.
-NO                                                                                                                      
-My wiemy swoje... - tutaj przeciągnęła "swoje".
-Yyyyyyyyy. Masło. Już mnie wkurzacie tymi tekstami. Nie wiem. Może to żarty, może nie. Ale mam już tego dosyć. Ogarnijcie się ludzie
                                                                   
                                                                      (Moja reakcja)


Dalej już nie drążyliśmy tego tematu. Może trochę mnie poniosło. Resztę tego wieczoru postanowiłam się nie przejmować. Do domu wróciliśmy około godziny 22.30.
______________________________
Hej hej!
Ja przepraszam, że tyle czekaliście, ale nie miałam mojej fazy na pisanie i wiecie, nie mogłam :< Przepraszam, że taki krótki, ale też nie wiedziałam jak rozkręcić temat. Wiem, obiecywałam ostatnio, że następny rozdział będzie dłuższy, ale znacie moje położenie :( Następny chyba dodam jutro, ale nic nie obiecuję ;)
Tutaj jest link do bloga  mnie: click
Papa, kocham was ;*